"Ucieczka a Auschwitz" to niezwykle przejmująca relacja z ponad rocznego pobytu autora w obozie koncentracyjnym, jego ucieczki z grupą ok. 70 towarzyszy i wreszcie przebiegu rozprawy sądowej, w której autor brał udział jako świadek przeciw zbrodniarzom.

Emocjonalna, wyważona, ciężka chociażby ze względu na tematykę, ale i zarazem niezwykła, bo będąca zapisem wspomnień osoby, która nie tylko przeżyła obóz, ale i sama z niego uciekła.

Na pewno nie jest to lektura przyjemna, choć przyznaję, że wciąga, a dołączone zdjęcia tylko pogłębiają sugestywny obraz cierpienia stworzony przez autora.

Na pewno warto przeczytać.

*Moja ocena: 9/10*
ucieczka z auschwitz.jpg

catrice1.jpg

Jakiś czas temu wypatrzyłam ten korektor na sklepowej półce i.... siła marketingu zadziałała :)
Opakowanie wydawało mi się na tyle ciekawe, że postanowiłam sprawdzić zawartość.

Pierwsze użycie - koszmar!
Byłam przekonana, że po prostu zepsułam go zanim jeszcze zdołałam użyć, bo nic nie wychodziło.
Dopiero po kręceniu w lewo i w prawo na pędzelku pojawił się upragniony on...
catrice2.jpg

*Zalety:*
- u mnie ładnie wtapia się w skórę
- nie wysusza
- nie tworzy smug
- kryje dość dobrze, ale ja nie mam dużych sińców pod oczami czy jakiś dużych przebarwień lub zmian
- ładne, eleganckie opakowanie
- średnio radzi sobie z kryciem punktowym, bo wydaje mi się zbyt widoczny
- konsystencja - dość wodnista, lekka, łatwa do rozprowadzenia
- odcień light beige ma pigmenty żółtawe, co mi akurat pasuje, bo odcienie wpadające w róże po prostu u mnie się odznaczają
- nie zawiera drobinek
- dostępność
catrice3.jpg

*Wady:*
- pierwsze użycie może nas zniechęcić, bo trzeba się dobrze nakręcić, żeby coś wyszło, po czym okazuje się, że wychodzi zbyt duża ilość produktu
- opakowanie uniemożliwia nam sprawdzenie ile produktu jeszcze zostało i tak naprawdę pod tym względem kupujemy kota w worku
- mało wydajny w stosunku do ceny
- wydaje się ciemny, ale po rozprowadzeniu byłam zaskoczona, bo u mnie na twarzy po prostu wydawał się jaśniejszy niż w opakowaniu ( mam odcień 20 light beige)
- bardzo mało odcieni do wyboru
- pędzelek - niby wygodny, ale i niehigieniczny

*Cena:* ok. 16-17 zł

*Podsumowanie:*

Plus za bardzo fajny efekt, rozjaśnienie i naturalny wygląd oraz łatwe wtapianie się w skórę. Nie podkreśla skórek i zmarszczek, nie wysusza. Minus za to, że bardzo szybko się kończy. Nie podoba mi się, że nie wiem, kiedy korektor się może skończyć oraz brak możliwości regulowania w jakiś sposób tego ile produktu wydostanie się na zewnątrz. Niestety, jeden klik, a otrzymujemy niekiedy za dużo korektora, a kiedy zostawimy go na pędzelku to wszystko się nam w nim potem może wymazać.

*Moja ocena: 7/10*

---------------------------------------------
A tu efekt u mnie pod okiem :)
catrice.jpg

khadi.jpg

Dla pięknych włosów mogę wiele…
Czasami jednak nie tak wiele potrzeba :)
Dziś o oleju Khadi, który ostatnio skutecznie ratuje mnie od negatywnych efektów przesilenia jesiennego na moich włosach.

*Co obiecuje producent?*
Olejek Khadi to olejek stymulujący porost włosów i powstrzymujący ich wypadanie.

*Właściwości:*
skutecznie wzmacnia i odżywia włosy
zapobiega ich wypadaniu
stymuluje ich szybszy wzrost
zapobiega przedwczesnemu siwieniu

Przyznaję się bez bicia, że kusił mnie on od bardzo dawna, jednak cena ciągle powstrzymywała mnie od zakupu, tym bardziej, że nie byłam pewna efektu.
W końcu zdecydowałam się spróbować i nie żałuję.

Khadi jest *stworzony na bazie trzech olei: sezamu, kokosa i rycyny*, ponadto zawiera *wyciąg z rozmarynu* o właściwościach przeciwłupieżowych, *olej z nasion marchwi* (odżywia włosy) oraz *Amla i Bala* o właściwościach wzmacniających.

Producent zaleca używanie go 2-3 razy w tygodniu, gdzie jednorazowo powinnyśmy wcierać we włosy i skalp ok. łyżki stołowej olejku.

Ja używam go raz w tygodniu, pozostawiając na włosach na całą noc.
Nakładam niecałą łyżkę stołową i mogę Was zapewnić, że to wystarczy w zupełności, inaczej czekają nas obciążone włosy.
Wmasowuję w pierwszej kolejności szczególnie w skalp i włosy u nasady.

*Zalety:*
- *naturalny skład* - żadnej parafiny czy sztucznych wspomagaczy ;)
- włosy są mięciutkie, odżywione, ładnie się błyszczą
- włosy się nie puszą i ładnie układają
- skutecznie powstrzymał wypadanie włosów
- pojawiło się masę nowych, małych włosków
- dobrze wpływa na stan skóry głowy, nie podrażnia
- włosy znacznie szybciej rosną ( co nie do końca mnie cieszy, bo muszę je częściej farbować ;))
- wydajny
- dobrze się wymywa
- konsystencja – płynna, nie wymaga podgrzewania, nie ścieka
- nie przyciemnia blond włosów
- myślę, że spokojnie starczy mi na rok czasu

*Wady:*
- zapach – ziołowy, intensywny, na szczęście wietrzeje z włosów
- dostępność – ja kupiłam na necie
- cena – 58 zł, jednak zauważyłam, że ze względu na to, że dla uzyskania efektu wystarczy go niewiele, co jest bardzo na plus

*Cena:* ok. 58 zł/ 200 ml

Skład:
Sesamum Indicum Oil(Sesamol),
Cocos Nucifera Oil(Kokosnubol),
Ricinus Communis Oil(Castrol),
Eclipta Alba (Bringaraj),
Bacopa Monnieri (Brahmi),
Rosmarinus Officinalis Oil(Rosmarin),
Citrullus Colycynthis (Koloquinthe),
Sida Cordifolia (Bala),
Butea Monosperma (Palasa),
Gunja Abrus Precatorius (Gunja),
Trigonella Foenum Graecum (Bockshornklee),
Daucus Carota Oil (Karottenol),
Cinnamomum Camphora (Kampfer),
Vinca Rosea (Immergrun),  
Lanalool, Limonene - otrzymane z naturalnych olejków eterycznych

*Podsumowanie:*
Obok olejku Heenara jeden z lepszych olejków, które do tej pory miałam okazje używać.
Włosy, mimo rozjaśniania, są naprawdę w dobrej kondycji, nie wypadają, są lśniące i zdrowe.
Ze względu na to, że mam włosy kręcone ważne jest dla mnie to, że mniej się puszą.
Mimo ziołowego zapachu, który może niektórych drażnić na początku użytkowania, *ja jestem na tak*.

*Moja ocena:* 10/10
------------------------------------------------------
*Jestem ciekawa, czy Wy również używałyście może tego olejku i jakie są Wasze opinie na jego temat?*

*A może macie jakieś inne sprawdzone sposoby na włosy?*


bbc.jpg

W każdym z nas tkwi odrobina dziecka...
Dlaczego więc nie spróbować kosmetyków dla dzieci?

Dziś o moim odkryciu, które już na stałe zagościło w mojej kosmetyczce :)

Pierwszy raz kupiłam bez przekonania.
Szukałam kremu, który nie podrażni mojej skóry, bo wbrew pozorom zdarza się nawet "profesjonalnym kremom z wyższej półki"...

Już od pierwszego użycia wiedziałam, że to jest to, co szukałam.
Obecnie nie wyobrażam sobie zakończenia każdego dnia bez tego kremu.

*ZALETY:*
- delikatny, śliczny zapach
- dość dobrze nawilża
- NIE ZAPYCHA, NIE ZOSTAWIA NA NASZEJ SKÓRZE ŻADNYCH NIESPODZIANEK
- ma przyjazny skład - nie zawiera parafiny
- dość szybko się wchłania
- jest tani
- łatwo dostępny - Rosmann
- wydajny
- sprawdza się na podrażnionej słońcem skórze
- świetny do skóry mieszanej, jaką posiadam
- opakowanie wygodne w użytkowaniu

*WADY:*
- szkoda, że nie ma większych opakowań i trudno go dostać poza Polską

*CENA:* ok. 6 zł, w promocji kupiłam za ok. 4 zł

*PODSUMOWANIE:*
Dla mnie idealny.
Nie podrażnia mojej delikatnej skóry, nie zapycha, nie pachnie jak babciny krem.

bbc1.jpg

bdh1.jpg

Dziś o kolejnym już kosmetyku z zestawu kokosowego, którym jakiś czas temu obdarowała mnie bliska osoba, a który obecnie używam.

Kokosowy krem pod prysznic rozbudza chyba w pierwszej kolejności nasze kubki smakowe i zmysł zapachu...
Ale do rzeczy :)

bdh.jpg

*SKŁAD:* Aqua (Solvent/Diluent), Cocamidopropyl Betaine (Surfactant), Helianthus Annuus Seed Oil (Emollient), PEG-5 Cocamide (Surfactant), Sodium Laureth Sulfate (Surfactant), Coco-Glucoside (Surfactant), Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer (Stabiliser/Viscosity Modifier), Cocos Nucifera Oil (Emollient/Hair Conditioner), Glycine Soja Oil (Emollient/Skin Conditioner), Acrylates/Steareth-20 Methacrylate Copolymer (Viscosity Modifier), Glycerin (Humectant), Sodium Cocoamphoacetate (Surfactant), Parfum (Fragrance), Myristamidopropyl PG-Dimonium Chloride Phosphate (Skin-Conditioning Agent), Sodium Hydroxide (pH Adjuster), p-Anisic Acid (pH Modifier), Sodium Chloride (Viscosity Modifier), Disodium EDTA (Chelating Agent), Benzyl Benzoate (Solvent), Tocopherol (Antioxidant), Coumarin (Fragrance Ingredient), Denatonium Benzoate (Denaturant).

*ZALETY:*
- ładny, kokosowy zapach, który otula nasza skórę i... całą łazienkę ;)
- przyjemna kremowa konsystencja
- nasza skóra tuż po użyciu jest aksamitnie delikatna, szkoda tylko, że efekt ten nie utrzymuje się dłużej

*WADY:*
- opakowanie - ciężko z niego wydobyć nasz kosmetyk, gdyż plastikowe opakowanie jest dość opornie na próby wyciśnięcia, a krem ma konsystencję dość gęstą
- wydajność - krem jest gęsty i po kilku użyciach po prostu... znika
- cena - ok. 25 zł - zdecydowanie w odniesieniu do wydajności za dużo

*CENA:* ok. 25 zł

*PODSUMOWANIE:*
Niewygodne opakowanie i mala wydajność jednak nie zachęciły mnie do pozostania przy tym kosmetyku.

W porównaniu z masłem do ciała, które nawet przy podrażnieniu słonecznym pokazało, że czasem warto w nie zainwestować, ten produkt nie urzekł mnie...

Jest dobry, ale... w tej cenie możemy kupić produkty znacznie wydajniejsze.

Co nie zmienia faktu, że już śnię o możliwości przetestowania kosmetyków The Body Shop do włosów :)
bdh2.jpg
Za każdym razem kiedy pojawia się u mnie odrost pojawia się i myśl powrotu do naturalnego koloru włosów...

Za każdym razem kiedy już je ufarbuję myśl ta odchodzi w niepamięć...

Jak obiecałam prezentuję moje włosy po *Wellatonie 12/1*, któremu jestem wierna już od dłuższego czasu.

Dla uchwycenia efektu wyprostowałam moje loki, a przynajmniej próbowałam wyprostować ;)

*Jak dobrze być blondynką* :)

wlwll.jpg
*Podkład to kosmetyk, który chyba najtrudniej dopasować do swoich wymagań i znaleźć ten jeden, jedyny, któremu spokojnie możemy powierzyć nasz wygląd.*

Ostatnio miałam możliwość przetestowania kilku podkładów i w konkurencji tej póki co bezapelacyjnie zwycięża *Bell Royal Mat*.

Zakupiłam go bez przekonania w Naturce, a tu proszę takie suprise :)

*Testowane przeze mnie odcienie to beige 03 i natural 04.*
be2.jpg

*Mam skórę mieszaną z tendencja do przetłuszczania w strefie T, raczej bezproblemową.*

*Nie mam problemów z suchymi skórkami, zaczerwieniem, więc w tych kwestiach nie mogę się wypowiedzieć jak sprawdza się ten podkład.*

*Podobnie, nie jestem w stanie doradzić osobom z innymi typami skóry, bo i nie wiem, jak ten kosmetyk sobie poradzi.*

Ja przede wszystkim szukałam w miarę delikatnego podkładu, który ładnie wyrównałby kolor skóry,  pokrył pewne niedoskonałości i zapewnił w miarę matowy efekt.

Od razu zaznaczam, że nie używam go samego, ale po nałożeniu podkładu całość delikatnie przypudrowuję.

Bazy pod podkład nie używam, bowiem nie mam takiej potrzeby, poza tym jeszcze żadna z baz w moim przypadku się nie sprawdziła w miarę zadowalająco.

Podkład ten nie tworzy efektu maski, ale to wszystko zależy od tego, ile produktu nałożymy na twarz i jak go rozprowadzimy.
W każdym razie jak dla mnie ma bardzo przyjemną konsystencję.

*ZALETY:*
- zapach
- długo się utrzymuje
- naturalny, ładnie wtapiający się w skórę kolor
- nie ma odcienia wpadającego w różowy ( mam odcień natural 04 i beige03), chociaż w najjaśniejszym odcieniu podobno dominuje ten pigment, więc przestrzegam
- ładnie kryje
- jak dla mnie dobrze matuje, a efekt ten na mojej skórze utrzymuje się do kilku godzin bez poprawek
- nie zapycha mnie, nie uczula
- dobrze się rozprowadza
- konsystencja
- cena – ok. 15 zl, ale bywa i w promocjach
- opakowanie – klasyczna tubka, którą, gdy podkład się kończy mogę rozciąć i wykorzystać do końca kosmetyk

*WADY:*
- ciężko go dostać poza PL
- może się czepiam, ale jest średnio wydajny
- po nałożeniu mam wrażenie, ze muszę odczekać chwile przed przypudrowaniem go, żeby dobrze się wchłonął

*PODSUMOWANIE:*
Sprawdziłam go ostatnio w bardzo różnych warunkach i jestem zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że może być tak dobry.

*Cena:* ok. 15 zł

*Jest tani, nadaje mojej skórze ładny kolor i co ważne, nie zapchał mnie.*

Obecnie jestem dość opalona, więc kolor beige w moim wypadku obecnie jest już za jasny, ale za to natural bardzo ładnie stapia się z moją opalenizną.

Podoba mi się również opakowanie, bo jak wiecie nie znoszę sponsorować firm kosmetycznych, które zamykają podkłady w szklane opakowania, żebym potem myślała ile produktu zostało wewnątrz, bo nie mogłam go wydobyć i wykorzystać :D

Na pewno zostanie stałym bywalcem mojej kosmetyczki, co nie zmienia faktu, że dalej będę testowała nowe  podkłady ze zwykłej kobiecej ciekawości :D
*Jak dla mnie super* :)
------------------------------------------------------
Próba na ręku, która nie do końca oddaje efekt tym bardziej, że obecnie skóra mojej twarzy jest znacznie bardziej opalona:
be3.jpg


be4.jpg
Kupiłam do włosów… używam do wszystkiego :)

Nasłuchałam się pochwal na jej temat, ale bardzo szybko przekonałam się i zakochałam w tym kosmetyku.

Jest świetna nie tylko na rozstępy dla kobiet w ciąży, ale i dla każdej z nas do pielęgnacji ciała i włosów.
Z tego też powodu radziłabym nie sugerować się, że jest przeznaczona dla kobiet w ciąży, bo według mnie to kosmetyk uniwersalny, a zarazem bardzo dobry jakościowo.

*ZALETY:*
- bogaty i naturalny skład: zawiera makadamię, jojobę, olejek migdałowy,olej sojowy i słonecznikowy oraz witaminę E
- bardzo ładny zapach
- dobrze nawilża skórę
- świetnie pielęgnuje, nawilża i odżywia moje włosy
- koi podrażnienia
- dobrze się wchłania
- wygodne opakowanie – widać ile jest oliwki wewnątrz
- cena
- nie jest testowany na zwierzętach

*WADY:*
- dostępna tylko w Rosmannie, ciężko dostępna poza PL
- nie nadaje się za bardzo do OCM
- jakbym jej nie nalewała na rękę zawsze pobrudzę w niej butelkę i wszystko dookoła, co trochę przeszkadza

*PODSUMOWANIE:*
*Bardzo, bardzo dobry kosmetyk do codziennej pielęgnacji skóry i włosów w przystępnej cenie.*
Naturalny skład i ładny zapach.
Nic dodać, nic ująć – super.

*CENA:* ok.11 zł

ol.jpg


ol1.jpg
swi.jpg

swi2.jpg

Od pewnego czasu poszukiwałam w miarę taniego, naturalnego środka *do powiek i pod oczy*.

Przez przypadek natknęłam się na żele pod oczy Flos Leku i… wypróbowałam już chyba niemal wszystkie :D

Cenię je przede wszystkim za jakość, skład, cenę i ulgę, jaką dają skórze wokół moich oczu.

Obecnie używam  *wersji ze świetlikiem i herbatą.*

swi1.jpg


swi4.jpg


swi5.jpg

Aplikuję go w przypadku, gdy dużo pracuję i po prostu odczuwam zmęczenie oczu.
Nakładam jego niewielka ilość pod oczy.

Żel ma galaretowatą konsystencję, która zapewnia miłe uczucie chłodu.
Przechowuje go w chłodnym miejscu (polecam lodówkę), co dodatkowo wydaje mi się wzmacnia potem odczucie chłodu przy aplikacji na skórę.

Wiem, że niektórzy zarzucają mu, że świeci się pod makijażem.
Szczerze, to nie zauważyłam tego, po prostu trzeba poczekać jak się wchłonie i wtedy robić make up.

Bardzo łatwo go znajdziecie m.in. na drogeryjnych półkach Naturki czy w aptekach ;)

*ZALETY:*
- pozostawia skórę delikatną, odżywioną i odpowiednio napiętą
- dobrze się sprawdza przy aplikacji pod makijaż
- dobrze współgra z kosmetykami
- moje oczy dzięki niemu nie są spuchnięte
- nie roluje się
- dobrze się nakłada
- jest niemal bezzapachowy
- nie zawiera parabenów i konserwantów
- nie zawiera barwników
- jest przebadany dermatologicznie i okulistycznie
- nie podrażnia, nie uczula
- bardzo dobry przy zaczerwienieniu spowodowanym alergią
- nie powoduje alergii
- dobrze nawilża
- nie szczypie w oczy
- nie lepi się
- jest bardzo wydajny
- jest bardzo tani
- nie jest testowany na zwierzetach

*WADY:*
- nie jestem przekonana czy pomoże na worki pod oczami czy wyraźne cienie, choć trudno mi to ocenić, bo nie mam takiego problemu
- dostępność - szkoda, że nie można go dostać poza Polską

*PODSUMOWANIE:*
My już tak razem od dłuższego czasu :)
Ciągle testuje jego nowe wersje i za każdym razem jestem zadowolona.
Jak dla mnie tani i niezawodny.

*CENA:* ok. 6-7 zł/10 g.
swi6.jpg


swi7.jpg


swi8.jpg
Dziś odnośnie pytania K. moje dwie  wariacje maseczkowe do włosów :)

*MASKA MIODOWA:*
m-md.jpg

*Składniki:*
- 2 łyżki jogurtu naturalnego
- 1-2 łyżki miodu spadziowego
- 1 łyżka  oliwy z oliwek
- 1 żółtko
- sok z połówki cytryny

Opcjonalnie zmieniam składniki i wychodzi mi *MASKA BANANOWA:*
m-bn.jpg


*Składniki:*
- 1-2 łyżeczki miodu spadziowego
- 2 łyżki stołowe jogurtu naturalnego
- 1 łyżka oleju z oliwek
- 1 banan

Obie maseczki miksuje i nakładam na włosy *na ok. 20 minut*, po czym zmywam i myje włosy delikatnym szamponem.

Podaje takie proporcje, bo osobiście nie lubię masek, które ciężko nałożyć i maja zbyt rzadka konsystencję.

*Do obydwu możecie dodać łyżkę mleka, łyżeczkę soku z aloesu lub kilka kropli olejku jojoba.*

Możecie nie dodawać żółtka, jeśli drażni Was zapach jajka, próbowałam i taka opcje i efekty również były bardzo dobre.

Olej kokosowy niestety nie sprawdza się na moich rozjaśnionych i kręconych włosach, więc i w tym wypadku nie próbowałam go w tych maskach.

Możecie mieć problemy w zmyciu oliwy z oliwek z włosów, dlatego ja czasami dodaję po prostu inny rodzaj olejku np. te z Alterry.

Zaznaczam, że oliwa z oliwek sprawdza się przy moich włosach kręconych, przy włosach przetłuszczających się i cienkich może je obciążać.

Zapytacie czy musi być miód spadziowy – ja akurat taki dodaję, nie próbowałam z innymi rodzajami miodu, gdzieś tam kiedyś wyczytałam, że dobrze jakby był spadziowy i tak już zostało.

Maskę stosuję nie częściej niż raz w tygodniu.

Czytałam, że niektórzy podobne maseczki polecają stosować nawet 4 razy w tygodniu, dla mnie to za często i włosy są za bardzo obciążone, tym bardziej jeśli stosujemy w nich oliwę z oliwek.

Próbowałam też *płukanki miodowej do włosów blond*, gdzie na litr wody  dajemy łyżkę miodu i płuczemy w niej włosy. Niestety, nie sprawdziła się na moich włosach kręconych, bo nie mogłam ich potem rozczesać.

Nie wiem jakby się sprawdziła na włosach prostych.

Niektórzy dodają też  wywar z rumianku lub po prostu do przygotowanego wywaru z rumianku dodają łyżkę miodu i w tym płuczą włosy.

Nie polecam tego sposobu do częstego stosowania, bo nadmiar rumianku niestety powoduje żółknięcie naszych blond włosów, o ile takowe posiadamy :)

*A Wy też stosujecie maski do włosów domowej roboty? Macie jakieś sprawdzone przepisy i receptury :)?*
Czy moje wskazówki coś Wam pomogą nie wiem, może coś podpowiedzą, może Wy mi podpowiecie jakieś nowe sposoby na piękne włosy :)

Co prawda każda z nas ma inne, ale fajne by było móc wymienić się doświadczeniami :)

Moja pielęgnacja włosów sprowadza się nie tylko do odpowiednio dobranej pielęgnacji czy kosmetyków, ale i do *właściwej diety* i dziś o niej.

Zanim tak porządnie się wzięłam za moje włosy, zrobiłam badania lekarskie.
Często wydaje mi się, że zapominamy, że nasze problemy z włosami czy skóra to odzew naszego organizmu na problemy z hormonami, zła dietę i inne problemy.

Włosy mam z natury kręcone a zatem i suche, rozjaśniane farbami domowymi ( precz z rozjaśniaczami :0 ).

Ich stan się pogorszył przy schodzeniu z bardzo ciemnego koloru do blondu i z powodu stresu.

W celu poprawy kondycji włosów i nie tylko w pewnym momencie sięgnęłam do książek, zaczerpnęłam porady dietetyka, wniknęłam w fora, wizaż i wszelkie możliwe źródła wiedzy.

*U mnie szczególną poprawę stanu włosów zauważyłam po wzbogaceniu diety o:*

*Produkty zawierające omega-3:*
Znajdują się one m.in. w oleju lnianym, orzechach, w oleju z oliwek czy w oleju rzepakowym.
Nie wiem, czy wiecie, że  mają one niezwykłe  walory ochronno- lecznicze.

*- Olej lniany* – zawiera składniki korzystne nie tylko dla naszych włosów, ale i całego organizmu.
Nie będę tutaj bawiła się w dietetyczkę, jak Was to zainteresuje na pewno same znajdziecie informacje na necie, powiem tylko, że ja swoja dietę wzbogaciłam o codzienna porcję siemienia lnianego, które dodatkowo wykorzystuje czasami do układania moich loków jako żel :)

To dzięki temu moje loki się nie puszą  a fryzura zachowuje trwałość.

*- Oliwa z oliwek i oliwki* – kocham!
Oliwy używałam w moim OCM (obecnie zmieniłam i testuje z nowym olejkiem, ale o tym niedługo), próbowałam też do olejowania włosów :)

Do moich loków oliwa się sprawdziła, z tym, że musimy uważać, bo ciężko się ją zmywa z włosów.

Na włosach nie zostawiałam  jej na cała noc, jak robią to niektóre dziewczyny, bo po prostu za bardzo obciążała włosy.

Podobne wrażenia mam z jej wykorzystaniem do zmywania mojej twarzy (mam cerę mieszaną).
Czytałam, że jest niezła na cienkie włosy.
Tego nie wiem, bo moje włosy do cienkich nie należą.

Jeśli chodzi o jedzenie oliwek wiem, że mogą one niektórym z Was nie smakować, ale w moim przypadku okazały się zbawienne dla skóry i włosów.

Jem chyba wszystkie odmiany oliwek.
Na początku za nimi nie przepadałam, więc starałam się przemycać je w sałatkach, makaronach i pizzy.
Obecnie co najmniej raz w tygodniu jem oliwki, a do sałatek chętnie dodaje łyżkę oliwy z oliwek.

Czytam, że niektóre z Was wręcz piją oliwę z oliwek i oleje.
Ja nie mogę się jakoś do tego przemóc, poza tym uważam, że to trochę przesada.
Tym bardziej, że przy normalnym trybie życia i diecie specjaliści zalecają z reguły maksymalnie dwie łyżki oleju dziennie.

Pamiętajmy też, że oleju tłoczonego na zimno nie używamy do smażenia.

Jednocześnie musimy pamiętać, że olej lniany chociażby w przypadku diety dr Budwig zaleca się przyjmować w postaci pasty (twarożek i olej lniany), co daje znacznie lepsze rezultaty.

*Soki z warzyw i owoców* – pije codziennie, każdego dnia inny, bo takie urozmaicenie sprawia, że mi się nie nudzą tak szybko :)
Oczywiście pamiętamy do dodaniu do nich wody.
Któraś z Was pytała czy pije soki z  pietruszką. Dodaje do soków, ale jako formy kuracji na włosy nie stosuję.
Wiem, że pietruszka działa na trawienie i moczopędnie i jak wszystko dostarczyć nam może wiele, ale i nie należy przesadzić  z jej stosowaniem, bo ma i skutki uboczne.
Jak działa na włosy niestety nie wiem, chętnie dowiedziałabym się od osób, które rzeczywiście ją stosują w tym celu.
Nie zmienia to faktu, że pietruszka gości na moim stole i ją lubię :)

*Płatki owsiane, otręby pszenne, soja,  jaja, drób, mięso, nabiał* - produkty bogate w metioninę i cystynę,  żelazo, cynk i miedź i inne, ale to na pewno już wiecie, poza tym na pewno same też je jecie :)

*Sałatki*  – mniam, codziennie inna :D

*Pieczywo pełnoziarniste oraz razowe, niełuskany ryż, makarony razowe, gruboziarniste kasze*  – to pokłady witaminy B1 i nie tylko :)

*Mleko, maślanka, kakao* - tak, ale jak zawsze bez przesady, bo i ich nadmiar źle wpływa na cerę.

*Pestki słonecznika i z dyni, orzechy, nasiona sezamu, kiełki pszenicy* – zawierają witaminę B6, E i kwas pantotenowy i fajnie się je przegryza zamiast chipsów przed tv.

*Sałata, fasola, natka pietruszki, szpinak, koperek, brokuły, pomidory, papryka, botwinka, brzoskwinie, melon* - zawierają beta-karoten, który w organizmie przekształca się w witaminę A i masę witamin, więc oczywiście warto, warto, warto nie tylko dla włosów. W sumie ciężko wymienić wszystko, bo chłonę niemal wszystkie warzywka i owoce :D

*Pokrzywa*  - ehh nie smakuje mi :/
Piję ją, ale nie jestem w tym systematyczna.
Mycie włosów w wywarach z pokrzywy i skrzypu nic nie dało, a jedynie je wysuszyło, a picie pokrzywy od czasu do czasu wyraźnie poprawiło stan włosów, co nie zmienia faktu, że nie gości u mnie codziennie :)
Nie piłam soku z pokrzywy ( myjemy, miksujemy, wyciskamy przez gaże i przechowujemy w butelce w lodówce, wcześniej jednak pamiętamy o dodaniu soli, żeby nam się nie zepsuł).
Po prostu przygotowywałam wywar z wcześniej przygotowanej pokrzywy i piłam ciepły.
Jak dla mnie bleee, choć działa, więc można jakoś się tam zmusić.

*Szparagi *– cudowne, od kiedy zaczyna się ich sezon jem przynajmniej raz na dwa tygodnie :)
W Polsce chyba trochę są niedoceniane, a szkoda.
We Włoszech polecam spaghetti z dzikimi szparagami i parmezanem (ale to tak poza tematem ) :)

*Herbatki ze skrzypu polnego, pokrzywy, melisy, rumianku, kozieradki, poziomki*… i wiele, wiele innych. Dopiero niedawno tak naprawdę je doceniłam :)

*Niegazowana woda mineralna* – powinny być co najmniej 2 litry, na pewno tyle nie pije...

*Drożdże* - podobno pomagają, ja nie dałam rady – okropny smak i miałam po nich wieczne bóle brzucha

*Tran* - hmmm próbowałam w kapsułkach, bo ten do picia mnie wykończył, ale obecnie nie stosuję, jakoś nie widziałam szczególnych rezultatów

Trochę tego wyszło i powiem szczerze, że nie wiem czy czegoś nie przeoczyłam :)

Jeśli chodzi o olejowanie, maseczki i inne to w kolejnych wpisach, oczywiście, o ile będzie Was to w ogóle interesowało :)

Jestem ciekawa jakie produkty Wy umieściłyście w Waszej diecie w drodze do pięknych włosów...

Na pewno dieta ta będzie zupełnie inaczej wyglądała w przypadku osób odchudzających się, mających jakieś problemy zdrowotne, wegetarianów czy chociażby praktykujących inne sposoby na pielęgnację włosów poprzez produkty, które spożywają.

Buziaki :)

1-3.jpg